piątek, 17 października 2014
dostałam to od anonimowego i prosił o dodanie
Kim jest znajoma Rona ??!!
Odpowiedzi na te pytania znajdziecie już w drugiej częci z serii Przygód Harry'ego Pottera pt. Prawda o Harrym Potterze.
Na te pytania znajdziecie odpowied poniożej !!!
- Dobra ciebie i Malfoya nic nie łšczy- powiedział Ron.- POWIEDZMY- szepnš Harry'emu.
- No więc co łšczy ciebie i tš Yo?
- Jestemy znajomymi. Nasi rodzice się znajš. I to tyle !
- No i po sprawie - powiedziała Hermiona.- Tylko nie rozumiem dlaczego przed chwilš nie chciałe nam tego powiedzieć .
Harry dobrze znał swojego przyjaciela i według niego Ron czuł co do Yo tyko nie chciał tego mówić Hermionie. Przyjrzał się rudzielcowi, ale nie mógł odczytać wyrazu jego twarzy bo on wbił wzrok w swojš owsiankę.
- Nieważne. Ważne że nam powiedział. - powiedział Harry, a Ron przesłał mu spojrzenie pełne wdzięcznoci i wtedy Harry był pewny.- chodmy lepiej na OpCzM.
Profesor Downey - nauczycielka OpCzM była osobš bardzo miłš ale niestety mogła zostać tylko na rok bo jej wnuczka chce rozpoczšć pracę i kto musi się zajšć jej dziećmi. No i padło na babcię matki.
- Dobrze więc kochane dzieciaczki - powiedziała ze swoim Irlandzkim akcentem.- Skoro dzisiaj mamy lekcje razem to może zacznę od małego powtórzenie.
Profesor Downey miała też z nimi lekcje tylko co drugi tydzień. W tych tygodniach gdy nie mieli z prof. Downey mieli z profesorem Dye, chociaż on woli jak się go nazywa Andrew( czy. Andriuu ).
- A może kto chce odpowiadać na ochotnika- ( zwykła reakcja Hermiony na podobne słowa) zgłosił się też Nevill profesor Downey i John ( i Lupin) byli jedynymi prof. Których się nie bał
- Hermiona już opowiadała więc może teraz Nevill.
Hermiona opuciła rękę a Nevill wstał i zaczšł opowiadać o filkowakach - dalekich kuzynów wilkołaków tylko że bardziej niebezpiecznych. Potem zajmowali się gruzołamkami gdy kto zapukał do drzwi klasy.
- Proszę - powiedziała Prof. Downey
- Moniko - powiedział Andrew bo jak się okazało to on pukał. - Mogę cię na chwilš poprosić.
- Ależ oczywicie Andrew. Kochani przeczytacie wszystko na temat gruzołamków. - powiedziała i wyszła za Andrew.
- Jak mylisz co mu się stało ? - zapytał Harry Rona.
- O kim mówisz?
- O Andrew.
- Aaa... o nim!
- Tak o nim!
- Profesor Downey prosiła żebymy przeczytali tekst a podręcznika!- wtršciła się Hermiona
- Hermiono!
- Co?
- Czy tekst z podręcznika jest dla ciebie ważniejsze niż to o co chodziło Andrew?- powiedział do niej Ron
- Cicho!- powiedział Harry. Posłuchajcie! Zza drzwi dobiegały rozpaczliwe głosy.
- To nie może prawdš!- prof. Downey
- Ale jest!- Andrew
- Ale on żyje prawda?! ŻYJE?!
- Moniko! Spokojnie! Jeszcze nić nie wiadomo! Na razie stery przejmuje... no wiesz to.
- A tutaj kto będzie rzšdził?
- Mi...
Nie usłyszeli kto bo rozległ się dzwonek i wszyscy zaczęli się pakować. Drzwi się otworzyły i weszła prof. Downey i zadała im pracę domowš. Teraz czekały ich już tylko eliksiry ze Sneapem na szczęcie bez lizgonów.
- Słuchajcie. - powiedział Prof. Od eliksirów _ muszę co ważnego załatwić więc będziecie mieli zastępstwo z prof. Dye. tylko on mówił na Andrew : prof. Dye.
Lekcja nie minęła tak le a nawet bardzo dobrze Ron Harry i Hermiona a nawet Nevill dostali po dziesięć punktów.
Po tym ciężkim dniu Harry szybko zasnš. Miał dziwny sen. Był w małym dwu piętrowym domku. Miał może z roczek. Nie. Wiedział to wszystko z kołyski więc miał może ponad miesišc lub dwa. Widział kobietę. Miała piękne długie kasztanowe włosy i piękne zielone oczy. Trzymała na rękach małe dziecištko. Wyglšdało na noworodka.
- Kochanie - odezwał się mężczyzna z krukowatymi włosami i bršzowych oczach na których miał okulary.- ja też jš kocham i ciebie i jego- wskazał na kołyskę w której leżał Harry.- kocham was wszystkich i nie opuszczę nawet jeżeli... to zawszę będę z wami duszš.
- Kotku ja też, ale nie chcę oddawać jej jakim mugolš. Kocham was troje! - kobieta podała noworodka mężczynie a sama podeszła do kołyski i wyjeła z nigo Harry'ego.- Nie uważasz ze to trochę dziwne. Sš bliniakami urodzonymi z miesięczna różnicš i nie będš do siebie w ogóle podobni!
- Dumbledore mówił że się poznajš i ze on im powie prawdę gdy będš starsi.
- Ale wtedy mały pomyli że go nie kochamy i dlatego mu nie powiedzielimy mu prawdy i może nas opucić.
- Jeżeli nas opuci to ja dalej będę kochał ciebie jego i jš.
- Nie mogę tego zrobić! Za bardzo was kocham ! A jak ja oddamy to nawet nie będzie miała na imię tak jak mżylimy.
- Będzie miała. Ochrzcimy jš chociażby jutro.
- To będzie kiedy wspaniałe rodzeństwo. Harry! Harry! Harry!
- C-co? Ron czemu mnie obudziłe?
- Już za pięć dziesišta! Wstawaj szybko!
- Ron dzisiaj sobota!
- Ale umówilimy się z Hermionš na dziesištš w Wielkiej Sali!
- Orany! Zupełnie zapomniałem!- Harry zapomniał tez jak ważny miał sen, a był to najważniejszy sen w jego życiu. Ten sen zmienił by jego życie gdyby widział go do końca!
- No ! Narecie! Wdzielicie zegarek! Już mylałam ze nie przyjdziecie! Nieważne! Chciałam z wami porozmawiać.
- A o czym ?- zapytał Harry zabierajšc się za naleniki.
- Chodzi oto to że mam dziwne sny!
- Ja dzisiaj miałem dziwny sen!- przerwał jaj Harry- ale opowiadaj jaki ty masz sen
- Od kilku dni ni mi się że jestem w jakim domu na rękach kobiety i ona i jej chyba mšż rozmawiajš o tym że chcš oddać jakš dziewczynkę mugolš. Acha no i w kołysce obok leżał jaki mały chłopczyk. A tobie Harry co się niło?
- Mnie to samo co tobie tylko że to j byłem w kołysce!
- Hej a może jestecie rodzeństwem?!- powiedział Ron.
Harry i Hermiona popatrzyli na siebie
- Nie to nie możliwe! Powiedziała Hermiona.- Przecież my w ogóle nie jestemy do siebie podobni!- Dziewczyna nie wiedziała co mówi.
- No ale spójrz na to logicznie! Mielicie takie same sny tyko że inaczej to widzielicie! Z innej pozycji!- Ron był pewny swoich słów.
- Ron przestań! Niby jak to może być możliwe ! dziewczynka była noworodkiem a tez chłopiec miał z dwa miesišce! To jest niemożliwe żeby urodzić jedno dziecko a dwa miesišce póniej drugie!
- Daj mi skończyć! czytałem że w czasach w których żył Sami-Wieci-Kto kobiety które miały urodzić bliniaki w czasie porodu jakby zapominały o drugim dziecku które rodziło się miesišc-trzy póniej! Było tak ze stresu! A na dodatek tamte dzieci niebyły do siebie podobne!
- No dobrze ale i tak nic z tego nie rozumiem!
- Może dlatego że nigdy nie miała dziwnych snów ?- powiedział Harry
- Masz racje. Nigdy nic dziwnego mi się nie niło! Zresztš rzadko mi się co niło!
- Wiesz Hermiono moje dziwne sny zazwyczaj się sprawdzajš
- Harry ale ja kocham swoich mugolskich rodziców i ni to żebym nie chciała ale...
- Rozumiem cię. W każdym razie staram się...-Hermiona zrozumiała że ten sen a może nawet jej słowa trochę uraziły jej przyjaciela a może nawet brata.
- Przepraszam -powiedziała
- Ale to nie twoja wina.
- Och... ależ oczywicie że twoja Granger. Wszystko co się tu dzieje jest przez szlamy!- wiadomo do kogo należał ten głos.
- Znam ten głos.- szepnęła Hermiona
- Tak. Ta kreatura przeladuje nas od szeciu lat!
- Weasley umiesz liczyć! Moje szczere gratulacje!
- Zamknij swojš tš twarz bo zarobisz w przylizany łeb. - powiedział Harry
- Nie Ron ! znałam go zanim przyszłam do Hogwartu!
- Co?
- Co ?
- A co? Ogłuchlicie ? - odezwał sie ironicznie Malfoy .
- Zjeżdżaj !- powiedział Harry.
- Zanała Malfoya?! - zapytał Ron nieco wciekły żwe dopiero teraz się o tym dowiedział. - dlaczego dopiero teraz nam to mówisz?
- Bo dopiero teraz się skapnęłam! To znaczy nie znłam Malfoya tylko jego głos! Tak wiem kto miał taki głos!
- Kto?!- zapytali jednoczenie Harry i Ron
- Mój opiekun! Muszę was zostawić na chwilę to ważne co muszę zrobić!
Kiedy dziewczyna poszła do swojego dormitorium chłopcy rozmylali w Pokoju Wspólnym.
- I jak mogła przez szeć lat nie skojarzyć sobie tego głosu?!- rozmylał Ron.
- Raczej co Malfoy robił jako opiekun Hermiony w mugolskim wiecie?!- powiedział Harry.
- A może Malfoy miał pilnować Hermiony...
- ale po co ?
- ... bo ona jest twojš siostrš!
- Ale po co miał by jej pilnować?
- Spójrz na to z innej strony! Ty i Hermiona jestecie rodzeństwem a Malfoy jako pomocnik swojego ojca miał jš pilnować żeby nic się jej nie stało żeby póniej Sam-Wiesz-Kto mógł jš porwać i wtedy ty będziesz chciał jš ratować!
- To ma sens poza jednym małym szczegółem! Ja i Hermiona raczej nie jestemy rodzeństwem!
- Raczej nie daje 100% pewnoci!
Harry wiedział że Ron przez ostatnie wakacje wydorolał. Jakby stał się bardziej inteligentny. Był inny. Dalej Harry go lubił i nadal miał swoje poczucie humoru. To tyle zostało ze starego Rona.
- A pamiętasz że podobno Trelawney czyta w mylach! Przecież sam do tego doszłe i teraz o tym zapomniałe?- powiedział Harry. Ron spojrzał na niego z lekkim politowaniem wzdychnš i rzekł:
- Nie zapomniałem. Proszę przygotowałem wszystko- schylił się i podniósł co w rodzaju akt.- Poprosiłem McGonagal żeby mi pożyczyła na jeden dzień akta Trelawney. I oto proszę!
- Dużo tego. Pewnie miała ciekawe życie.- podsumował Harry. Trak więc zabrali się do czytania. Po jakim czasie dołšczyła do nich Hermiona.
- Mam! -krzyknš Harry.- Posłuchajcie: dane osobowe... zdolnoci: umie wróżyć z ... potrafi także czytać w mylach!
- No widzisz Hermiono! To ja miałem tym razem rację!- powiedział tryumfalnie ale w miarę spokojnie Ron.
- Rzeczywicie. Tym razem musze ci przyznać rację.- powiedział zupełnie spokojnie Hermiona. Harry pomylał że to dziwne, bo powinni się zaczšć kłócić.
- Harry?
- Tak Ron?- leżeli w dormitorium na swoich łóżkach. Byli sami.
- Co mylisz na temat Hermiony?
- To znaczy?- chłopak nie zrozumiał pytania.
- Ale nie jak przyjaciółkę ani siostrę tylko jako dziewczynę?
- Ron? Czy ty się w niej nie zakochałe?- po tym pytaniu zapadła chwila ciszt po której Ron powiedział:
- Nie wiem. Nigdy się jeszcze nie zakochałem.
- Więc dlaczego pytasz mnie o zdanie ?
- Bo ty jeste moim najlepszym przyjacielem i ty już chyba raczej znasz to uczucie.- tak Harry znał to uczucie.
Darzył nim dziewczynę o imieniu Cho która była od niego o rok starsza.
- A Yo?
- No włanie. Chodzi o to że nie wiem którš kocham. Yo czy Hermionę?
- Wiesz co? Według mnie tylko ty to możesz wiedzieć.- powiedział Harry.
- Nie mówiłem ci o tym ale od czasu wakacji walczę z tym. Bo wiesz Hermiona przyjechała do mnie dwa dni wczeniej niż ty no i niechcšcy jš pocałowałem a ona mylała że ja to specjalnie i się obraziła. No więc chodziłem po polach i poznałem Yo. No i nie wiedziałem kogo kocham.- opowidział Ron. - jak mylisz czy ty i Hermiona ...
- Nie wiem.- przerwał mu Harry.- Raczej tak.- I na tym zakończyli tę rozmowę. Następnego dnia Harry uważnie przyglšdał się Hermionie. Zachowywała się doć dziwnie. Na transmutacji zgłosiła się tylko 10 razy ( zazwyczaj robiła to min.35 razy). Kidy Ron poszedł po swoje pióro wzišł Hermionę na bok.
- Hermiono wiesz Ron opowiedział mi tš historię z pocałunkiem.
- No i ...
- Wiesz on tego nie zrobił specjalnie.
- Co tam gruchoczecie gołšbki?!- krzyknš Malfoy
- Zjeżdżaj mały!- powiedział nadchodzšcy Ron.
- Wiem.- szepnęła do Harry'ego Hermiona, a on się do niej umiechnšł.
Dobrze, więc kończę tę historię. Aha no i ... Harry i Hermiona byli jednak rodzeństwem i to szczęliwym rodzeństwem bo odnaleli grób swoich rodziców i po ukończeniu Hogwartu zamieszkali w Dolinie Goryka . po roku Ron i Hermiona się pobrali i mieli syna któremu dali na imię po nauczycielu OPCZM. Harry i Cho też się pobrali i mieli trzy dziewczynki- trojaczki: Amelię, Monicę i Tess.
czwartek, 21 sierpnia 2014
Ciężkie jest życie w Hogwarcie. Choć niektórym wydaje się, że upływa ono jedynie na magicznych igraszkach, to jednak jest to głównie ciężka nauka nie tylko zaklęć, ale i innych mniej lub bardziej przydatnych czarodziejowi wiadomości.
Przekonała się o tym na własnej skórze Giny, której nauczyciel od eliksirów zadał wyjątkowo trudną pracę domową. A wszystko to przez jej bujanie w obłokach na lekcji. Nie mogła nic na to poradzić. Zawsze, kiedy nauczyciel prawił choćby o użyteczności eliksiru na tępienie glonojadek sedesowych, jej myśli zaczynały krążyć wokół Harrego. Dokładnie wokół Harrego, bo ilekroć o nim pomyślała, widziała stojącą obok niego Hermionę. I była okropnie zazdrosna. Zazdrosna o nią... a może o Harrego?
Ta myśl tak ją zaskoczyła, że mało nie krzyknęła. Oczywiście zauważył to nauczyciel. No i siedzi teraz w głównym pokoju, poszukując recepty na eliksir obezwładniający. Zmęczonym wzrokiem spojrzała na zegarek, była już prawie pierwsza w nocy. Już miała iść spać, gdy nagle jej wzrok padł na kartkę z właściwym eliksirem!
- Nareszcie!- wykrzyknęła, opanowując się jednak szybko. Jest późno, nie chciała wszystkich pobudzić.
Szybko wzięła książkę pod pachę i skierowała się w stronę pokoju. Jednak nie dane jej było do niego dotrzeć. Usłyszała nagły szelest. Ciemność i cisza spotęgowały tylko jej przerażenie.
- Kto tam? - spytała lękliwie, nie wiedząc czy naprawdę chce znać odpowiedź. W tej starej szkole mieszkało dużo różnych dziwnych rzeczy.
- To tylko ja-odpowiedział znajomy głos.
- Uf... Hermiona...-odetchnęła z ulgą Giny na widok dziewczyny.
- Co tu robisz tak późno w nocy?- spytała szóstoklasistka. Giny musiała przyznać, że wyglądała w tej chwili wyjątkowo pięknie. Światło świec rzucało na jej twarz jasne refleksy, długie włosy opadały jej na ramiona mieniąc się złotem, pełne usta uformowane były w przyjemnym uśmiechu, zaś cienka koszulka uwydatniała jej kształtne... o czym ja myślę! - przeraziła się nagle Giny. Przecież to tylko koleżanka, koleżanka!! Jak mogę myśleć o niej w kategoriach... no, właśnie, co właściwie myślała, przecież to dziewczyna, niemożliwe żebym...
- Czemu nic nie mówisz, coś się stało? - Hermiona wyrwała ją z rozmyślań ponownym pytaniem, pochylając się nieco w jej stronę " Nie myśl o tym, nie myśl, że jest tak blisko" powtarzała sobie w duchu Giny i powoli spróbowała wydostać z siebie głos.
- Yyy...no bo... właśnie znalazłam receptę na eliksir, który kazał mi zrobić profesor i... i muszę go dziś jeszcze zrobić. A ty? Czemu jesteś tu tak późno?- spytała powodowana nagłą ciekawością.
- Ostatnio źle sypiam- odpowiedziała Hermiona. Giny zauważyła, że odwróciła przy tym nieznacznie wzrok. Miała wtedy tak smutne spojrzenie, że serce dziewczyny mimowolnie poczuło ukłucie jej smutku. Miała ogromną ochotę spytać, co ją gnębi, ale w tym momencie odezwała się Hermiona.
- Może pomogę Ci w zrobienu eliksiru? I tak już nie zasnę.- zaproponowała.
- Naprawdę? Jasne! - Giny wiedziała, że z nią zrobi go bez problemu, ale nie tylko to kierowało nią, gdy tak szybko się zgodziła. Chciała także dowiedzieć się czegoś więcej o dziewczynie. Chciała wiedzieć, co ją gnębi i czy może jej jakoś w tym pomóc.
Gdy weszły do pokoju, który chwilowo był pusty z powodu wyjazdu współlokatorek na ferie zimowe, dochodziło już wpół do drugiej. Szybko przygotowały kociołek Giny i zaczęły przygotowywać składniki. Giny zauważyła, jak szybko i sprawnie ręce Hermiony przesuwały się po potrzebnych im przedmiotach i ziołach. "Są takie jasne i gładkie. Ciekawe jakby było je dotknąć". W chwili gdy to pomyślała, ich ręce zetknęły się na kociołku. Obie szybko je zabrały. Giny starała się ukryć rumieniec. Na szczęście Hermiona odwróciła się, nie patrząc w jej stronę.
" Całe szczęście -pomyślała- ale są naprawdę gładkie w dotyku, chociaż chłodne to jednak przyjemny chłód. Ah! O czym ja znowu myślę! Przecież to zawsze Harry mi się podobał. Nie znosiłam Hermiony! Dlaczego nagle jest mi tak z nią dobrze? Czemu ona jest dla mnie taka miła?" Giny zadręczałaby się dalej tego typu pytaniami, gdyby nie to, iż Hermiona obwieściła w końcu, że eliksir jest gotowy. Siedząc w ciszy obok siebie na podłodze, patrzyły na bulgoczący wywar.
- Teraz ktoś będzie go musiał spróbować - powiedziała Hermiona i wzięła szybko łyżeczkę - Mogę to być ja, w końcu to ja zaoferowałam pomoc i to będzie moja wina, jeśli coś poszło nie tak.
Giny chciała zaprotestować, ale w tym samym momencie Hermiona szybko spiła ciecz z łyżeczki. Nic się nie stało. Powinna już dawno upaść obezwładniona na ziemię, a jednak dalej siedziała tuż obok niej. Hermiona powoli odwróciła głowę w stronę Giny. Spojrzała jej w oczy. I wtedy Giny zobaczyła, że są pełne jakiegoś nieokreślonego uczucia.
- Hermiono! Poczekaj chwilę, chyba coś zrobiłyśmy nie tak. - nie mogąc dłużej znieść tego zniewalającego ją spojrzenia, rzuciła się w stronę książki. Jej wzrok padł na stronę, z której spisywała eliksir. Ku jej zgrozie, nie było tam nazwy "eliksir obezwładniający", to był "eliksir podniecający"!
Nagle poczuła na swojej szyi delikatne muśnięcie oddechu, a chwilę potem ust. Przeszył ją dreszcz idący wzdłuż kręgosłupa i poczuła, jak otaczają ją od tyłu ręce Hermiony. Nie była w stanie się ruszyć. Czuła jedynie przyciskające się do jej pleców jędrne, krągłe piersi i błądzące po jej szyi usta, a potem także język Hermiony. Czuła, jak także z jej ciałem zaczęło dziać się coś dziwnego. W głębi duszy wiedziała, że to nie w porządku, a jednocześnie pragnęła czuć każdy dotyk Hermiony, jej dłonie błądzące po brzuchu, piersiach, udach. Nagle jedna z nich zaczęła schodzić niżej, aż do jej wilgotnych już zakamarków. Giny krzyknęła na tak gwałtowną akcję, ale w odpowiedzi została jedynie przygwożdżona do ziemi. Teraz ich twarze były naprzeciw siebie. Obie zaczerwienione, z przyspieszonymi oddechami i wzrokiem pełnym pożądania. " To nie w porządku - myślała Giny - co z tego, że ja tego chcę, to, co nią powoduje to jedynie eliksir, ona lubi Harrego i nic do mnie nie czuje". Wtedy, jakby czytając w jej myślach, odezwała się Hermiona.
- Giny, wiem, że pewnie nic do mnie nie czujesz, że to wydaje Ci się dziwne, ale... kocham Cię... - powiedziała cicho, wtulając swoją głowę w zagłębienie szyi Giny - zawsze Cię kochałam, choć uświadomiłam to sobie dopiero niedawno. To dlatego nie mogę spać, ciągle mi się śnisz, robimy takie rzeczy... ach..- załkała cicho. Giny poczuła spływające po szyi łzy Hermiony. Delikatnie objęła ją ramionami.
- Proszę, nie płacz, ja... ja też Cię kocham - wydusiła z siebie. Bo kochała ją, uświadomiła sobie to właśnie teraz, obejmując jej roztrzęsione ciało. Zawsze ją kochała, nawet o tym nie wiedząc. Gdy myślała o Harrym, jej myśli zawsze schodziły na jej temat. Na początku starała się wmówić sobie, że jej nienawidzi, ale to nie była prawda, kochała ją bardziej niż własne życie.
Teraz ona chwyciła mocno Hermionę i przewróciła ją na plecy. Ujęła jej twarz w swoje dłonie i zaczęła scałowywać spływające po policzkach łzy. Jej błądzące usta natrafiły w końcu na usta drugiej dziewczyny i zwarły się z nimi w na początku nieśmiałym, a potem coraz bardziej namiętnym pocałunku. Dłonie Giny zaczęły błądzić po ciele Hermiony i z zadowoleniem usłyszała, że Hermiona reaguje na jej pieszczoty cichymi jękami. Czuła, że jej dłonie także ją dotykają. Pieszczą jej sutki i gładzą całe jej ciało, które wciąż pragnęło jeszcze. Nie protestowała, kiedy wkradły się pod jej uczniowski mundurek, żeby szybko ją go pozbawić. Ona też zdjęła koszulę Hermiony i przycisnęła swe nagie ciało do jej, rozpaczliwie poszukując bliskości. Usta i język Hermiony zataczały koła po szyi Giny, a ona nie mogła już opanować rozkosznych jęków. Prawie krzyknęła, gdy poczuła na swej szyi delikatne ugryzienie, które wysłało w kierunku jej nerwów falę dreszczy. Hermiona zeszła niżej i zaczęła ssać jej sutki, kończąc delikatnym muśnięciem zębami każdego z nich. Całując i gryząc jej brzuch, Hermiona zaczęła schodzić coraz niżej i niżej, aż zanurzyła język w zakamarki jej kobiecości. Rozchylając nogi krzyczącej z rozkoszy Giny, zaczęła ssać i lizać, i gryźć jej nabrzmiałą łechtaczkę, jednocześnie wciskając palec do ciasnej dziurki poniżej. Giny nigdy nie czuła się tak cudownie. Nawet jeśli czasem fantazjowała, bawiąc się ze sobą, to nigdy nie wyobrażała sobie, że może to być aż tak przyjemne. Miała wrażenie, że zaraz eksploduje, kiedy poczuła, jak język Hermiony zastępuje palec i wślizguje się do jej pochwy, zlizując spływające z niej obficie soki rozkoszy.
- Hermiona! - krzyknęła, kiedy jej ciało wygięło się w łuk w falach orgazmu i opadła wyczerpana na podłogę. Poczuła jeszcze, jak Hermiona obejmuje ją i zapadła w głęboki sen.
Giny otworzyła leniwie oczy, mrużąc je przed rażącym światłem słońca. "Ależ miała wczoraj sen..." - pomyślała i przewróciła się na drugi bok. To, co zobaczyła sprawiło, iż o mało nie krzyknęła. Znajdowała się twarzą w twarz z Hermioną. Szybki rekonesans wykazał, że w dodatku obie były nagie. "Więc to jednak nie był sen." Poczuła, jak ogarnia ją szczęście i delikatnie musnęła ustami usta śpiącej kochanki. "Kocham Cię" szepnęła i wtuliła się w objęcia Hermiony. "Ja też Cię kocham" usłyszała po chwili i uśmiechnęła się do swych myśli. Już miała plany na tę noc. Dziś nie będzie jedyną, która wykrzykuje imię swej ukochanej.
The End
takie tam;)
Przekonała się o tym na własnej skórze Giny, której nauczyciel od eliksirów zadał wyjątkowo trudną pracę domową. A wszystko to przez jej bujanie w obłokach na lekcji. Nie mogła nic na to poradzić. Zawsze, kiedy nauczyciel prawił choćby o użyteczności eliksiru na tępienie glonojadek sedesowych, jej myśli zaczynały krążyć wokół Harrego. Dokładnie wokół Harrego, bo ilekroć o nim pomyślała, widziała stojącą obok niego Hermionę. I była okropnie zazdrosna. Zazdrosna o nią... a może o Harrego?
Ta myśl tak ją zaskoczyła, że mało nie krzyknęła. Oczywiście zauważył to nauczyciel. No i siedzi teraz w głównym pokoju, poszukując recepty na eliksir obezwładniający. Zmęczonym wzrokiem spojrzała na zegarek, była już prawie pierwsza w nocy. Już miała iść spać, gdy nagle jej wzrok padł na kartkę z właściwym eliksirem!
- Nareszcie!- wykrzyknęła, opanowując się jednak szybko. Jest późno, nie chciała wszystkich pobudzić.
Szybko wzięła książkę pod pachę i skierowała się w stronę pokoju. Jednak nie dane jej było do niego dotrzeć. Usłyszała nagły szelest. Ciemność i cisza spotęgowały tylko jej przerażenie.
- Kto tam? - spytała lękliwie, nie wiedząc czy naprawdę chce znać odpowiedź. W tej starej szkole mieszkało dużo różnych dziwnych rzeczy.
- To tylko ja-odpowiedział znajomy głos.
- Uf... Hermiona...-odetchnęła z ulgą Giny na widok dziewczyny.
- Co tu robisz tak późno w nocy?- spytała szóstoklasistka. Giny musiała przyznać, że wyglądała w tej chwili wyjątkowo pięknie. Światło świec rzucało na jej twarz jasne refleksy, długie włosy opadały jej na ramiona mieniąc się złotem, pełne usta uformowane były w przyjemnym uśmiechu, zaś cienka koszulka uwydatniała jej kształtne... o czym ja myślę! - przeraziła się nagle Giny. Przecież to tylko koleżanka, koleżanka!! Jak mogę myśleć o niej w kategoriach... no, właśnie, co właściwie myślała, przecież to dziewczyna, niemożliwe żebym...
- Czemu nic nie mówisz, coś się stało? - Hermiona wyrwała ją z rozmyślań ponownym pytaniem, pochylając się nieco w jej stronę " Nie myśl o tym, nie myśl, że jest tak blisko" powtarzała sobie w duchu Giny i powoli spróbowała wydostać z siebie głos.
- Yyy...no bo... właśnie znalazłam receptę na eliksir, który kazał mi zrobić profesor i... i muszę go dziś jeszcze zrobić. A ty? Czemu jesteś tu tak późno?- spytała powodowana nagłą ciekawością.
- Ostatnio źle sypiam- odpowiedziała Hermiona. Giny zauważyła, że odwróciła przy tym nieznacznie wzrok. Miała wtedy tak smutne spojrzenie, że serce dziewczyny mimowolnie poczuło ukłucie jej smutku. Miała ogromną ochotę spytać, co ją gnębi, ale w tym momencie odezwała się Hermiona.
- Może pomogę Ci w zrobienu eliksiru? I tak już nie zasnę.- zaproponowała.
- Naprawdę? Jasne! - Giny wiedziała, że z nią zrobi go bez problemu, ale nie tylko to kierowało nią, gdy tak szybko się zgodziła. Chciała także dowiedzieć się czegoś więcej o dziewczynie. Chciała wiedzieć, co ją gnębi i czy może jej jakoś w tym pomóc.
Gdy weszły do pokoju, który chwilowo był pusty z powodu wyjazdu współlokatorek na ferie zimowe, dochodziło już wpół do drugiej. Szybko przygotowały kociołek Giny i zaczęły przygotowywać składniki. Giny zauważyła, jak szybko i sprawnie ręce Hermiony przesuwały się po potrzebnych im przedmiotach i ziołach. "Są takie jasne i gładkie. Ciekawe jakby było je dotknąć". W chwili gdy to pomyślała, ich ręce zetknęły się na kociołku. Obie szybko je zabrały. Giny starała się ukryć rumieniec. Na szczęście Hermiona odwróciła się, nie patrząc w jej stronę.
" Całe szczęście -pomyślała- ale są naprawdę gładkie w dotyku, chociaż chłodne to jednak przyjemny chłód. Ah! O czym ja znowu myślę! Przecież to zawsze Harry mi się podobał. Nie znosiłam Hermiony! Dlaczego nagle jest mi tak z nią dobrze? Czemu ona jest dla mnie taka miła?" Giny zadręczałaby się dalej tego typu pytaniami, gdyby nie to, iż Hermiona obwieściła w końcu, że eliksir jest gotowy. Siedząc w ciszy obok siebie na podłodze, patrzyły na bulgoczący wywar.
- Teraz ktoś będzie go musiał spróbować - powiedziała Hermiona i wzięła szybko łyżeczkę - Mogę to być ja, w końcu to ja zaoferowałam pomoc i to będzie moja wina, jeśli coś poszło nie tak.
Giny chciała zaprotestować, ale w tym samym momencie Hermiona szybko spiła ciecz z łyżeczki. Nic się nie stało. Powinna już dawno upaść obezwładniona na ziemię, a jednak dalej siedziała tuż obok niej. Hermiona powoli odwróciła głowę w stronę Giny. Spojrzała jej w oczy. I wtedy Giny zobaczyła, że są pełne jakiegoś nieokreślonego uczucia.
- Hermiono! Poczekaj chwilę, chyba coś zrobiłyśmy nie tak. - nie mogąc dłużej znieść tego zniewalającego ją spojrzenia, rzuciła się w stronę książki. Jej wzrok padł na stronę, z której spisywała eliksir. Ku jej zgrozie, nie było tam nazwy "eliksir obezwładniający", to był "eliksir podniecający"!
Nagle poczuła na swojej szyi delikatne muśnięcie oddechu, a chwilę potem ust. Przeszył ją dreszcz idący wzdłuż kręgosłupa i poczuła, jak otaczają ją od tyłu ręce Hermiony. Nie była w stanie się ruszyć. Czuła jedynie przyciskające się do jej pleców jędrne, krągłe piersi i błądzące po jej szyi usta, a potem także język Hermiony. Czuła, jak także z jej ciałem zaczęło dziać się coś dziwnego. W głębi duszy wiedziała, że to nie w porządku, a jednocześnie pragnęła czuć każdy dotyk Hermiony, jej dłonie błądzące po brzuchu, piersiach, udach. Nagle jedna z nich zaczęła schodzić niżej, aż do jej wilgotnych już zakamarków. Giny krzyknęła na tak gwałtowną akcję, ale w odpowiedzi została jedynie przygwożdżona do ziemi. Teraz ich twarze były naprzeciw siebie. Obie zaczerwienione, z przyspieszonymi oddechami i wzrokiem pełnym pożądania. " To nie w porządku - myślała Giny - co z tego, że ja tego chcę, to, co nią powoduje to jedynie eliksir, ona lubi Harrego i nic do mnie nie czuje". Wtedy, jakby czytając w jej myślach, odezwała się Hermiona.
- Giny, wiem, że pewnie nic do mnie nie czujesz, że to wydaje Ci się dziwne, ale... kocham Cię... - powiedziała cicho, wtulając swoją głowę w zagłębienie szyi Giny - zawsze Cię kochałam, choć uświadomiłam to sobie dopiero niedawno. To dlatego nie mogę spać, ciągle mi się śnisz, robimy takie rzeczy... ach..- załkała cicho. Giny poczuła spływające po szyi łzy Hermiony. Delikatnie objęła ją ramionami.
- Proszę, nie płacz, ja... ja też Cię kocham - wydusiła z siebie. Bo kochała ją, uświadomiła sobie to właśnie teraz, obejmując jej roztrzęsione ciało. Zawsze ją kochała, nawet o tym nie wiedząc. Gdy myślała o Harrym, jej myśli zawsze schodziły na jej temat. Na początku starała się wmówić sobie, że jej nienawidzi, ale to nie była prawda, kochała ją bardziej niż własne życie.
Teraz ona chwyciła mocno Hermionę i przewróciła ją na plecy. Ujęła jej twarz w swoje dłonie i zaczęła scałowywać spływające po policzkach łzy. Jej błądzące usta natrafiły w końcu na usta drugiej dziewczyny i zwarły się z nimi w na początku nieśmiałym, a potem coraz bardziej namiętnym pocałunku. Dłonie Giny zaczęły błądzić po ciele Hermiony i z zadowoleniem usłyszała, że Hermiona reaguje na jej pieszczoty cichymi jękami. Czuła, że jej dłonie także ją dotykają. Pieszczą jej sutki i gładzą całe jej ciało, które wciąż pragnęło jeszcze. Nie protestowała, kiedy wkradły się pod jej uczniowski mundurek, żeby szybko ją go pozbawić. Ona też zdjęła koszulę Hermiony i przycisnęła swe nagie ciało do jej, rozpaczliwie poszukując bliskości. Usta i język Hermiony zataczały koła po szyi Giny, a ona nie mogła już opanować rozkosznych jęków. Prawie krzyknęła, gdy poczuła na swej szyi delikatne ugryzienie, które wysłało w kierunku jej nerwów falę dreszczy. Hermiona zeszła niżej i zaczęła ssać jej sutki, kończąc delikatnym muśnięciem zębami każdego z nich. Całując i gryząc jej brzuch, Hermiona zaczęła schodzić coraz niżej i niżej, aż zanurzyła język w zakamarki jej kobiecości. Rozchylając nogi krzyczącej z rozkoszy Giny, zaczęła ssać i lizać, i gryźć jej nabrzmiałą łechtaczkę, jednocześnie wciskając palec do ciasnej dziurki poniżej. Giny nigdy nie czuła się tak cudownie. Nawet jeśli czasem fantazjowała, bawiąc się ze sobą, to nigdy nie wyobrażała sobie, że może to być aż tak przyjemne. Miała wrażenie, że zaraz eksploduje, kiedy poczuła, jak język Hermiony zastępuje palec i wślizguje się do jej pochwy, zlizując spływające z niej obficie soki rozkoszy.
- Hermiona! - krzyknęła, kiedy jej ciało wygięło się w łuk w falach orgazmu i opadła wyczerpana na podłogę. Poczuła jeszcze, jak Hermiona obejmuje ją i zapadła w głęboki sen.
Giny otworzyła leniwie oczy, mrużąc je przed rażącym światłem słońca. "Ależ miała wczoraj sen..." - pomyślała i przewróciła się na drugi bok. To, co zobaczyła sprawiło, iż o mało nie krzyknęła. Znajdowała się twarzą w twarz z Hermioną. Szybki rekonesans wykazał, że w dodatku obie były nagie. "Więc to jednak nie był sen." Poczuła, jak ogarnia ją szczęście i delikatnie musnęła ustami usta śpiącej kochanki. "Kocham Cię" szepnęła i wtuliła się w objęcia Hermiony. "Ja też Cię kocham" usłyszała po chwili i uśmiechnęła się do swych myśli. Już miała plany na tę noc. Dziś nie będzie jedyną, która wykrzykuje imię swej ukochanej.
The End
takie tam;)
czwartek, 3 lipca 2014
Rozdział8
Wieczorem do Harrego przyszedł sławny malarz.
-siema czego potrzebujesz?
-narysowałbyś mi 8 portretów
-ok a czyich?
ok
po godzinie
-mam portrety
-pokazuj
-ok
Ron
Hermiona
Ginny
Syriusz
Artur sory że nie podobny
Molly
Harry
Bill ten portret weźmie Ron i da mu
- ale świetne,ile chcesz za te portrety?
- a wiesz co zawsze biore za 1 ok 20 złotych monet ale w tym wypadku portret swój i Ginny masz za darmo a pozostałe za połowe ceny
- ok to policzysz
- jasne, to razem wynosi 60 złotych monet
- ok to dzięki, pa
-pa
I gdy Runty poszedł Harry usiadł wygodnie w fotelu i po chwili ujrzał w kominku Syriusza.Pottuś poczuł, że oblewają go zimne poty, tak bał się o życie swojego ojca chrzestnego.
- cześć Syriusz
- siema młody, o mnie się nie martw wziełem proszek przez który tylko ty mnie widzisz
- a to super bo już się martwiłem
- ale ty za to musisz uważać bo mnie również nikt nie słyszy a ciebie owszem
- ok, to lepiej ty mi powiedz co u ciebie słychać
- u mnie Harry dobrze, nie martw się o mnie, lepiej ty powiedz co to za kłopoty?
- bo Voldemort nadal na mnie poluje. Ostatnio jak był mecz quidicza to złapałem znicz i zrobiłem się strasznie blady poczerwieniała i zaczeła się świecić , ból był nie do zniesienia, i od tego czasu pilnują mnie 3 osoby z innej szkoły. A co u ciebie? Gdzie się podziewasz . Czy będę mógł przyjechać do ciebie na ferie?
- hmmm Harry u mnie wszystko w porządku moja sprawa chyba ucichła mieszkam daleko z tąd , a na ferie jasne że możesz. Kiedy są te ferie ?
- za 2 dni, ale super, to ty po mnie przyjedziesz?
- wiesz co ja wyślę po ciebie Hardodzioba ok?
- ok to tak około godziny 19:00
- spoko,a Harry mógłbyś mi wysłać swój podział godzin
- ok to wyślę ci ten list dziś po północy
- spoko, a może teraz byś mi i zamiast wysyłać to bym go wziął
- ok.
Poniedziałek:
16.30 – OPCM (klasa OPCM)
17.00 – transmutacja (klasa transmutacji)
17.30 – Smokologia (błonie)
Wtorek:
16.30 – ONMS (błonie)
17.00 – wróżbiarstwo (wieża północna)
17.30 – Zaklęcia i uroki (sala zaklęc)
Środa:
16.30 – WOHP (sala WOHP)
17.00 – zielarstwo (cieplarnia)
17.30 – eliksiry (lochy)
18.00 - Starożytne runy (sala runowa)
Czwartek:
16.30 – Historia Magii (klasa Historii magii)
17.00 – latanie (boisko)
17.30 – Wróżbiarstwo (wieża północna)
Piątek:
16.30 – WOHP (klasa WOHP)
17.00 – Zielarstwo (cieplarnia)
17.30 – Historia Magii (klasa Historii Magii)
Sobota:
14.30 – Numerologia (sala liczb)
17.00 – transmutacja ( klasa transmutacji)
17.30 - Astronomia (wieża astronomiczna)
Niedziela:
14.30 – Mugoloznastwo (sala zaklęc)
17.00 – ONMS (błonie)
17.30 - zaklęcia i uroki (sala zaklęc)
18.00 - starożytne runy (sala runów)
I nieraz mam jeszcze jakieś zajęcia za karę.
- ok dzięki Harry, ja jutro będę u ciebie i pogadamy co do ferii.
- ok, pa
- pa do zobaczenia
I Syriusz znikł.W tym czasie Harry zawołał Dambeldona.
- co się stało Harry?
- mógłby pan zawołać Hermione.
- dobrze
Hermiona przyszła
- Hermiono kiedy będzie eliksir?
- nie mam pojęcia, a czemu
- bo wiesz Ron jedzie z rodzicami, a mnie Syriusz chce na ferie zabrać więc będziesz sama.
- a właśnie, że nie bo Ginny zrezygnowała z wyjazdu do Billego, a ja niechciałam żeby Ron zrezygnował więc obiecałam że zostanę z Ginny w Norze
- to cudownie, a eliksir?
- wezmę do Nory i z Ginny poprzelewam w buteleczki. I będziemy tam jeszcze eksperymentować
- a to super, ale błagam ostrożnie
- ja Harry idę spaćbo jutro już się pakuję, a ty?
- ja też, to dobranoc
- dobranoc, obiecuję, że pomogę ci jutro przy pakowaniu, pa
hmm ten rozdział został prawie napisany w tym czasie co test

Wieczorem do Harrego przyszedł sławny malarz.
-siema czego potrzebujesz?
-narysowałbyś mi 8 portretów
-ok a czyich?
- Rona
- Hermiony
- Ginny
- Syriusza
- Artura
- Molly
- i mój
- Billa
ok
po godzinie
-mam portrety
-pokazuj
-ok
- ale świetne,ile chcesz za te portrety?
- a wiesz co zawsze biore za 1 ok 20 złotych monet ale w tym wypadku portret swój i Ginny masz za darmo a pozostałe za połowe ceny
- ok to policzysz
- jasne, to razem wynosi 60 złotych monet
- ok to dzięki, pa
-pa
I gdy Runty poszedł Harry usiadł wygodnie w fotelu i po chwili ujrzał w kominku Syriusza.Pottuś poczuł, że oblewają go zimne poty, tak bał się o życie swojego ojca chrzestnego.
- cześć Syriusz
- siema młody, o mnie się nie martw wziełem proszek przez który tylko ty mnie widzisz
- a to super bo już się martwiłem
- ale ty za to musisz uważać bo mnie również nikt nie słyszy a ciebie owszem
- ok, to lepiej ty mi powiedz co u ciebie słychać
- u mnie Harry dobrze, nie martw się o mnie, lepiej ty powiedz co to za kłopoty?
- bo Voldemort nadal na mnie poluje. Ostatnio jak był mecz quidicza to złapałem znicz i zrobiłem się strasznie blady poczerwieniała i zaczeła się świecić , ból był nie do zniesienia, i od tego czasu pilnują mnie 3 osoby z innej szkoły. A co u ciebie? Gdzie się podziewasz . Czy będę mógł przyjechać do ciebie na ferie?
- hmmm Harry u mnie wszystko w porządku moja sprawa chyba ucichła mieszkam daleko z tąd , a na ferie jasne że możesz. Kiedy są te ferie ?
- za 2 dni, ale super, to ty po mnie przyjedziesz?
- wiesz co ja wyślę po ciebie Hardodzioba ok?
- ok to tak około godziny 19:00
- spoko,a Harry mógłbyś mi wysłać swój podział godzin
- ok to wyślę ci ten list dziś po północy
- spoko, a może teraz byś mi i zamiast wysyłać to bym go wziął
- ok.
Poniedziałek:
16.30 – OPCM (klasa OPCM)
17.00 – transmutacja (klasa transmutacji)
17.30 – Smokologia (błonie)
Wtorek:
16.30 – ONMS (błonie)
17.00 – wróżbiarstwo (wieża północna)
17.30 – Zaklęcia i uroki (sala zaklęc)
Środa:
16.30 – WOHP (sala WOHP)
17.00 – zielarstwo (cieplarnia)
17.30 – eliksiry (lochy)
18.00 - Starożytne runy (sala runowa)
Czwartek:
16.30 – Historia Magii (klasa Historii magii)
17.00 – latanie (boisko)
17.30 – Wróżbiarstwo (wieża północna)
Piątek:
16.30 – WOHP (klasa WOHP)
17.00 – Zielarstwo (cieplarnia)
17.30 – Historia Magii (klasa Historii Magii)
Sobota:
14.30 – Numerologia (sala liczb)
17.00 – transmutacja ( klasa transmutacji)
17.30 - Astronomia (wieża astronomiczna)
Niedziela:
14.30 – Mugoloznastwo (sala zaklęc)
17.00 – ONMS (błonie)
17.30 - zaklęcia i uroki (sala zaklęc)
18.00 - starożytne runy (sala runów)
I nieraz mam jeszcze jakieś zajęcia za karę.
- ok dzięki Harry, ja jutro będę u ciebie i pogadamy co do ferii.
- ok, pa
- pa do zobaczenia
I Syriusz znikł.W tym czasie Harry zawołał Dambeldona.
- co się stało Harry?
- mógłby pan zawołać Hermione.
- dobrze
Hermiona przyszła
- Hermiono kiedy będzie eliksir?
- nie mam pojęcia, a czemu
- bo wiesz Ron jedzie z rodzicami, a mnie Syriusz chce na ferie zabrać więc będziesz sama.
- a właśnie, że nie bo Ginny zrezygnowała z wyjazdu do Billego, a ja niechciałam żeby Ron zrezygnował więc obiecałam że zostanę z Ginny w Norze
- to cudownie, a eliksir?
- wezmę do Nory i z Ginny poprzelewam w buteleczki. I będziemy tam jeszcze eksperymentować
- a to super, ale błagam ostrożnie
- ja Harry idę spaćbo jutro już się pakuję, a ty?
- ja też, to dobranoc
- dobranoc, obiecuję, że pomogę ci jutro przy pakowaniu, pa
Subskrybuj:
Posty (Atom)